Choć muzyka jest językiem, który stosunkowo łatwo zrozumieć, to trzeba również przyznać, że jest dosyć abstrakcyjnym sposobem wypowiedzi, dlatego czasem do jej pełnego przyswojenia przydaje się pewna dawka wiedzy. Rzeczą symbolicznie przedstawiającą wiedzę jest książka. Niewiele osób potrafi usłyszeć muzykę z druku, bo przecież najlepiej za siebie mówi wykonana kompozycja, jednak książki warto czasem potraktować jako słownik tłumaczący meandry muzycznego języka, aby lepiej zrozumieć, co muzyka do nas mówi.
Jedną z ostatnich muzycznych publikacji, do których zajrzałam z wielką ciekawością była książka ?Symfonia na 444 głosy? Danuty Gwizdalanki. Tytuł wprowadził mnie w konsternację, choć po przestudiowaniu historii muzyki nie powinnam się dziwić, bo przecież w symfoniach zdarzały się fragmenty wokalne (jako powszechnie znany przykład wystarczy przytoczyć tu „Odę do radości”). Jednak lekki zgrzyt pozostał, bo w swojej najbardziej klasycznej formie symfonia jest przecież utworem czysto instrumentalnym. W dodatku zestawienie trzech czwórek dawało intrygujące w swej symbolice połączenie niebiańsko-ziemskie. Pomyślałam, że może opis pozycji będzie zawierał odpowiedzi na namnażające się z prędkością światła pytania, ale i tu czekało mnie rozczarowanie. Opis był dosyć mglisty i nieprecyzyjny, co zwiastowało, że książka będzie o wszystkim i o niczym, czyli „do wszystkiego i do niczego”. Nierozwikłanych zagadek było coraz więcej, dlatego niezrażona poprzednimi niepowodzeniami otworzyłam ją zaraz po premierze i okazało się, że za ładną okładką kryje się całkiem ładne wnętrze.
„Symfonia na 444 głosy” to książka, którą można przeczytać szybko, bowiem pozycja napisana jest łatwym językiem. Jej narracja jest równie łatwo przyswajalna. Książkę rozpoczyna „słowniczek”, a później czytelnik prowadzony jest od powstania dzieła, przez wykonanie aż do jego odbioru. Kolejne rozdziały zaserwowane są w logicznej kolejności, co daje efekt bardzo naturalnej, niczym niewymuszonej opowieści. Autorka wypowiada się w sposób zwięzły, dlatego momentami chowa się w natłoku przytoczonych przez nią samą cytatów, czyli tytułowych „głosów”. Całość jest bardzo treściwa, dlatego polecam konsumowanie książki w małych fragmentach i ich dokładne przeżuwanie. Jest to pozycja z gatunku tych, do których można wracać i za każdym razem znaleźć tam jakiś nieodkryty drobiazg.
Z książką tą mam jednak pewien problem; nie do końca potrafię określić, kim jest adresat tekstu. Nie potrafię sobie go w żaden sposób wyobrazić. Kiedy myślę o (wy)kształconym muzyku, zawartość książki wydaje mi się zbyt powierzchowna i lakoniczna. W tym przypadku należałoby zawrzeć dalej idące rozumowanie i głębsze wnioski. Choć spodziewam się, że nawet taka osoba może znaleźć w gąszczu oczywistych oczywistości kilka ciekawostek (zaczynając od niepoznanych wcześniej cytatów, a kończąc na niepopularnym stanowisku dotyczącym improwizacji, co dla samej Gwizdalanki stanowiło zaskoczenie). Jednostka po solidnym kursie historii muzyki może poczuć się nieswojo ze względu na częste i niecodzienne przeskoki pomiędzy epokami, stylami, konwencjami itd. Właśnie takie zestawienie skrajnie odmiennych postaw w połączeniu z brakiem stosownej adnotacji sprawiają, że niniejsza książka nie powinna być stosowana jako alternatywny podręcznik do nauki muzyki. Ale jako pewien spis spraw, o których meloman powinien doczytać, już tak. Nie-profesjonalistom publikacja może się jednak wydawać ciężka do przełknięcia ze względu na zbyt szybkie tempo opowieści. Szczególnie oni powinni rozkoszować się każdym pojedynczym słowem i często zatrzymywać się, żeby w trakcie lektury doczytać i przemyśleć pewne fakty.
„Symfonia na 444 głosy” nie zaskoczyła mnie swoją odkrywczością. Pokazała mi za to, jak mocno tkwię w ramach narzuconych przez system edukacji. Autorka pokazała mi też, że o muzyce warto czasem porozmawiać w sposób ludzki – odarty z nadmiaru muzykologicznych terminów i umiejętności analizy teoretycznych zawiłości. I może nie będą to rozważania naukowe, ale muzyka poza stanowieniem materiału do badań jest przecież czymś, co od tysięcy lat karmi ludzkie dusze, a pewna dawka wiedzy dotyczącej jej odbioru może tylko pomóc w komunikacji pomiędzy kompozytorem, wykonawcą i odbiorcą.
0 Komentarzy