?Raz na milion lat dochodzi do zderzenia, swoistego błędu. Strumienie biegu czasu i nieskończone ilości miejsc przenikają się ze sobą w piękny i nieobliczalny sposób zmieniając zastałe światy. Między pokryte najdostojniejszą rdzą szacunku symbole, wierzenia i tradycje wkrada się coś im obcego. Razem tworzą nowe.
Ten album to ten moment ? raz na milion lat.?
Powyższy cytat to fragment otwierający opis projektu Pieśni współczesne. Pomimo, że ten poetycki tekst skutecznie rozbudził apetyt na wysłuchanie całości płyty, to niezmiernie cieszę się, że przeczytałam go dopiero po usłyszeniu kilku singli. Zbyt wiele razy pisemna zapowiedź obwieszczała, że zbliża się coś wyjątkowego, a po wysłuchaniu stwierdzałam, że ani to wyjątkowe, ani nawet dobre. Tak więc przestałam wierzyć opisom, traktując je jedynie jako mniej lub bardziej zręcznie napisane hasła reklamowe. I w tym przypadku pewnie było by dokładnie tak samo…
Pieśni współczesne to najnowszy projekt Miuosha, który zrealizował z Zespołem Pieśni i Tańca Śląsk. Ta współpraca nie powinna dziwić, bowiem już od kilku lat widać dźwiękowe wycieczki katowickiego rapera w kierunku innych gatunków. Przywołać tu wystarczy takie albumy, jak „2015” (zagrane z Jimkiem i Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia), „Historie” (współtworzone przez Andrzeja Smolika i Natalię Grosiak) czy „Powroty”. Na najnowszej płycie również nie brakuje znanych gości; w nagraniach udział wzięli: Zespół Pieśni i Tańca Śląsk, Błażej Król, Bela Komoszyńska, Ralph Kaminski, Igor Herbut, Natalia Grosiak, Julia Pietrucha, Tomasz Organek, Jakub Józef Orliński, Andrzej Smolik, Marcin Wyrostek, Kwiat Jabłoni, a nawet… Kora. Słowa i muzykę do prawie wszystkich utworów napisał Miuosh za każdym razem z myślą o konkretnym wykonawcy. Pisanie utworów dla artystów poruszających się w tak odmiennych gatunkach musiało być z pewnością niełatwym doświadczeniem.
Wspomniane na początku single zwróciły moją uwagę, ale wzbudziły również niepokój. Wysłuchanie ich jeden po drugim przyniosło obawy, że nadchodzące wydawnictwo stanie się zbiorem różnych stylistycznie piosenek, których nie będzie łączyło zbyt wiele. Przecież po takim zestawieniu wykonawców spodziewać się można wszystkiego! Na szczęście pierwsze wrażenie było mylne, o czym przekonałam się w momencie przesłuchania całego albumu. Pomimo pozornej różnorodności płyta utkana jest z powtarzających się rozwiązań, które pojawiają się w najróżniejszych zestawieniach. Łatwo dostrzegalne są nawiązania do folkloru w postaci subtelnych reminiscencji białego głosu. Ludowość pojawia się również w budowie utworów. W większości zaproszeni do projektu goście śpiewają zwrotki, natomiast refreny przeznaczone są na większy skład. Na marginesie wspomnieć można, że podobne rozwiązanie zastosowane zostało choćby w operze Wolny Strzelec Carla von Webera, gdzie wprowadzone było włąśnie jako nawiązanie do folkloru. Obok ludowych odniesień, największe wrażenie w kwestii budowania spójności albumu zrobiła na mnie instrumentacja przygotowana przez Jana Stokłosę, któremu należy się wielka pochwała, bowiem praca została wykonana w sposób przemyślany i jednocześnie z wielkim wyczuciem. Stokłosa stosuje barwy zgrupowane w kilka rodzajów brzmień, które lekko zmodyfikowane przewijają się przez całą płytę. Uważam, że jest to najważniejszy z czynników spajających materiał z ostatniego krążka rapera.
Pomimo spójności, podczas pierwszego odsłuchu miałam wrażenie, że w niektórych miejscach narracja zerwała się. Dla przykładu – Doliny i Imperium stanowią pod wieloma względami swoje przeciwieństwo, co w przypadku tego projektu uderza bardziej niż na większości płyt. Oczywiście, budowanie formy na zasadzie kontrastu może być pożądane i podnosić wartość artystyczną, jednak w tej sytuacji wydaje mi się to być zabiegiem destrukcyjnym. Kolejną rzeczą, która trochę mi przeszkadza jest sposób nagrania partii wokalnych. Słychać w nich różnice choćby w przestrzeni, jednak tego „problemu” nie da się wyrugować ze względu na mnogość i różnorodność głosów solowych.
Wart wspomnienia jest również fakt, że nie ma tu piosenek gorszych i lepszych. Zastanawiam się, czy w ogóle możliwe jest wskazanie faworytów. Jest to jedna z tych płyt, które można słuchać bez potrzeby ciągłego przełączania. Po prostu się ją włącza i delektuje. W dodatku kończy się ona zdecydowanie za wcześnie!
W przypadku Pieśni współczesnych opis okazał się nie kłamać – zdecydowanie jest to projekt wyjątkowy. Niestandardowe i zręczne połączenie elementów pochodzących z odległych światów stanowi wartość tego albumu. I to wielką, dlatego zdecydowanie warto przyjrzeć się temu projektowi dosyć dokładnie.
0 Komentarzy